Powoli dochodzilem do siebie. Moze daleko bylo mi do stanu ogolnej uzytecznosci ale, przysiegam, zrobilbym wszystko aby napic sie odrobine wody. Zwilzyc popekane i sklejone wargi, zaspokoic dreczace pragnienie. Gdzie sa ruiny tego domu co to zwalil mi sie prosto na leb? - pomyslalem i z wielkim wysilkiem zlapalem sie za glowe. W pierwszej chwili pomyslalem, ze na twarzy mam jakas koszulke albo chuste. Chcialem sciagnac to, cokolwiek by to nie bylo, jednym ruchem by zaczerpnac powietrza i przejzec na oczy. Nie dalo sie. Boze... Co ja mam na glowie? Gdy tylko to chwycilem rozpadlo sie na tysiace dlugich, delikatnych nitek po czym znowu zakrylo mi twarz. To pachnialo... nie pamietam jak ale pachnialo. Otworzylem oczy i ku mojemu zdziwieniu zobaczylem wlosy. Czarne, dlugie, lsniace. Nie wiem czego wczesniej tego nie poczulem ale byly wszedzie. Laskotaly mnie po uszach, smeraly po nosie a teraz staraly wtargnac do, dopiero co otwartych, oczu. Odgarnalem je delikatnie. Z wielkim wysilkiem odwrocilem glowe w bok. Moim oczom ukazala sie kobieca twarz. Lekko otwarte usta, zgrabny nosek, zamkniete oczy, pod ktorymi szalala burza. Sni. Tak, to bylo pewne. Niczego nieswiadoma podrozowala po swiatach wytworzonych przez wlasna podswiadomosc. Po kilku sekundach dotarlo do mnie kto to jest, dlaczego tu jest, i... tego wlasnie nie moglem sobie przypomniec. Odruchowo siegnalem reka nad glowe. Nie zawiodlem sie. Fajki byly na miejscu, zapalniczka tez, w paczce. Wyciagnalem jedna, odpalilem. Powoli wypuszczajac dym staralem sobie przypomniec wydarzenia z ostatniej nocy. Pustka. Tak moglbym okreslic to co wiedzialem na ten temat. Zaraz, zaraz - pomyslalem. Przeciez to musialo sie jakos zaczac. Przeciez nie znlazlem sie od razu tutaj, w namiocie. Jak to bylo, od poczatku, jak to...
...bylo tutaj! - wydarl sie Krzysiek - To na pewno bylo tutaj. O patrz, w tym miejscu jest wyszczerbienie - powiedzial, pokazujac tyci zadrapanie na zewnetrznym parapecie okna. Okna nalezacego do jakiejs smiesznej komorki organizacyjnej PKP w Legnicy. Wszyscy rykneli smiechem. Tak, przypominam sobie. Stawalismy pod tym samym oknem co roku czekajac z niecierpliwoscia na pociag do Zar. Oczywiscie oczekiwanie to umilalismy sobie szeregiem napojow, do otwierania ktorych sluzyl nam ten, a nie inny, parapet. Pamietam jak przez mgle oczekiwanie. Smiechy, dowcipy, zabawne i autentyczne historyjki opowiadane z wielkim zapalem i nie dopuszczanie do tego aby gardziel zaschnal. Kolejna eskapada do pobliskiego sklepu, kolejne opowiesci, 'Stairway to Heaven' w wykonaniy Faykowskiego. Pelnia zycia i radosc w oczach wszystkich... Poraz kolejny jechalismy na 'Woodstock'.
- Joshu - zawolal ktos. Odwro...
...cila sie na drugi bok. Spod spiwora wysunela sie jej zgrabna, dluga noga. Wypuscilem kolejne koleczko z dymu, zerkajac ukradkiem na kuszaco wygladajaca czesc ciala. Jak typowy facet nie moglem przestac patrzec. Ponetne zaglebienie w wewnetrznej stronie kolana dzialalo na mnie jak magnes. Nie, przestalem patrzec. Odwro...
...cilem sie. Oczom mym ukazala sie kolejna gromadka znajomych. Bylismy w komplecie. Brakowalo tylko... pociagu. Wydawalo sie, ze czekalismy wiecznosc. Czekalismy, tankowalismy paliwo, bylismy szczesliwi.
- Podstawili pociag! - odbilo sie echem od scian dworca. Wszyscy ruszyli jakby to byl ostatni transport z zagrozonego, smiertelnym nibezpieczenstwem, miejsca. Dopiero pozniej okazalo sie, ze pospiech nie byl konieczny. Ludzi, jak na Taki Dzien, bylo stosunkowo malo, totez wygodnie i spokojnie zajelismy calutki dol pietrowego wagonu. Nie bylo w tym nic dziwnego, ze zabawa przeniosla sie do pociagu. Ba. Tradycja stalo sie, ze tam dopiero sie rozkrecala. Pamietam jak na dloni Dwarfa grajacego na gitarze i usmiechajacego sie do mnie z siedzenia na przeciwko. Pamietam jak patrzylem na mijajace mnie widoki za oknem, prostackie wina, pedzone wina, nalewki, smiech, spiewy, spiacego - milosnika parapetu - Krzyska. Wszystko pamietam. Nawet to jak zwiedzalem oba sasiednie wagony. Zawsze tak mam. Jak jestem wypity lubie sie kre...
...cila sie. Koszmar? A moze jest jej po prostu nie wygodnie? Nagle poczulem pieczenie miedzy palcami. Shit - pomyslalem. Fajka zgasla, oddajac cieplo moim palca. Nie zastanawiajac sie dlugo odpalilem nastepna. Uspokoila sie. Swoimi, krotkimi, niezgrabnymi ruchami zrzucila z siebie caly spiwor. Byla ubrana... prawie. Miala na sobie ladna bielizne. Biala, koronkowa... Cokolwiek by sie nie dzialo tej nocy, musialem dojsc co to bylo. Musialem to jakos w moim, pijanym jescze, umysle odkre...
...cic. Chodic z miejsca na miejsce. Poznawac nowych ludzi. Napic sie z nimi. Juz taki jestem i nic chyba tego nie zmieni.
Bylo juz grubo po poludniu gdy dojechalismy do Zar. Niektorzy wysiedli sami, innych trzabylo wynosic. Ogolnie dojechalismy cali i zdrowi. Czekal nas jeszcze 'malutki' spacerek, jak sie okazalo w tym roku, przez miasto. Szlismy zwarta grupa, gadajac o jakichs bzdurach, starajac utrzymac sie na nogach. Bynajmniej nie z przepicia a ,z juz dopadajacego nas, zmeczenia. Jakby tego wszystkiego bylo malo zaczal siapic desz, ktory pozniej przemienil sie w siarczysta ulewe. Cali mokrzy i zmeczeni dotarlismy na pole. Ludzi wiecej niz mrowek w malym mrowisku, tyle moglem o tym powiedziec... Nie czekajac, az skonczy sie zanikajacy juz deszcz, zaczelismy rozbijac namioty. Jeszcze nigdy nie rozbijalem namiotu, powiedzmy szczerze, w kaluzy. Nie takiej duzej. Malej i plyciutkiej. No powiedzmy, ze w bardzo mokrej i niezbyt niskiej trawie. Mimo zmeczenia, dreszczy i przenikajacego chlodu na twarzach wszystkich widnial usmiech, wszystkim blyszczaly oczka, wszyscy byli... szczesliwi. Ja tez, mimo tego, ze o siedemnastej musialem byc spowrotem na dworcu PKP. Umowilem sie tam z Nia. Miala przyjechac, ze swojego miasta, sama jak palec.
c.d.n.
To wyzej, to gwoli moich wspomnien z tegorocznego Woodstocku. Tak mnie jakos wzielo na wspomnienia :).
Zauwazylem, ze ludzie na blogach, czesto cytuja teksty, moze ulubionych, moze pasujacych do danej chwili, piosenek. Hmmm... ja pojde tym samym torem ale troszke z boku. Bo to ponizej to malutki kaweleczek dlugasnej ksiazki, do tego jeszcze lektury. Tak mi jakos to w glowie zostalo.
"(...)Z glebi wozu, jakby z ucisku nieposkromionego cial meskich, wysuwal sie cadaver mlodej kobiety. Rzucony na wznak, zwisal z wysokosci wozu na jego lewe kolo. Zdawalo sie, ze po dziewczecemu, jak za zycia, z bliskosci obcych cial i z objec cielesnych sie wydziera. Czarne wlosy dosiegaly ziemi i wlokly sie po skrwawionej kurzawie drogi. Prawa reka opadla na lewe kolo i bezwladna w swym stezeniu, dostala sie miedzy sprychy. Oczom mlodego woznicy narzucalo sie raz w raz, dlugo, z natrectwem, az go dosieglo wreszcie i porazilo wewnetrznie nadzwyczajne piekno twarzy umarlej. Jej cialo, policzki, podbrodek, usta i uszy byly cudem harmonii. Oczy czarne, zawleczone jeszcze ciemniejsza niz one noca nieprzejrzana, byly otwarte i slepymi, wywroconymi na wznak zrenicami patrzyly nieustepliwie w poganiacza wolow. Malenkie usta byly otwarte, a lezacy w nich jezyk znieruchomialy stal sie zastyglym obrazem przerazliwego krzyku, ktory z nich wciaz jeszcze lecial, choc go juz slychac nie bylo. Maly, wyrzezbiony, z ormianska nagiety nosek wyprezyl sie teraz jak struna wyciagnieta ponad wszelka miare. Naga szyja i male, dziewicze, obnazone piersi trzymaly w sobie zaklety ten sam krzyk, ktory przenikal stokroc ostrzej niz loskot gromu padajacy wraz z blyskawica. Cezary zapatrzyl sie w te postac odchodzaca w swiaty umarlych i uslyszal wewnatrz siebie krzyk, ktory ona wydawala. Biala reka o sniadym odcieniu, harmonijnie i doskonale stworzony arcytwor pieknosci, ktory, zdawalo sie, dla doskonalych form swych w ramieniu, dla zaokraglen i zaglebien w okolicy lokcia i zwezen swego ksztaltu ku dloni, nie moze nigdy zginac i winien trwac na wieki - prosila sie o pomste. Zsiniale palce, popychane przez sprychy kola, sunely paznokciami, lagodnie i opornie sie zginajac. Zdawalo sie, ze umarla przebiera palcami na tych sprychach, na strunach niepojetych jakiegos instrumentu. (...)poslyszal w sobie wewnetrzna muzyke wydobyta z obrotow kola smierci przez te reke bezwladna. Pojal te muzyke za pomoca wladzy wyjatkowej, szczegolnej, ktora tylko wczesna mlodzienczosc w piersi ludzkiej hoduje.
'Co widzialy oczy twoje, meczennico, gdy usta twe krzyk smierci wydac byly przymuszone?' - pytal umarlej.
'Dokad mie odprowadzasz, woznico? - pytaly nawzajem igrajace palce dziewicze. - Czy mnie nie zalujesz, bezduszny zoldaku? Czy mnie nie pomscisz, bezwstydny slugo? Nedzny tchorzu! Mezczyzno, ktory sie boisz silniejszego od siebie mezczyzny! Serce twoje drzy jak serce psa, ktory sie przelakl na widok gniewu pana! Przypatrz sie, najemniku, nieszczesciu memu i spelniaj dalej pilnie rzemioslo swoje!'
(...)zatopil oczy w oczach umarlej i uslyszal jej wolanie. Patrzac sie na przesliczne jej cialo, na jej brwi rozstrzelone uroczo, na grozne jej usta, sluchal wyznania, wyrazniejszego, nizby byc moglo, gdyby sie ozwala ludzkimi slowy:
'Roslam na lonie ukochania, u matki mej, jak kwiat rozy na swej lodydze. Wszystko we mnie bylo pieknoscia i zapachem. Wszystko, z czym sie zetknelam, bylo szczesciem. Ze szczescia i z pieknosci byly utkane dni moje. Wewnatrz mnie wszystko bylo zdrowiem i sila. Zdrowa bylam, pelna zapachu i szczescia dla wszystkich wokolo, jak kwiat wiosenny rozy. Wszystko me zdrowie czekalo na szczescie wewnetrzne, ktoregom jeszcze nie zaznala. Za coscie mie zamordowali, podli mezczyzni?'
'Nie wiem - jeknal woznica. - Uczono mie imion tyranow przeszlosci, ktorzy jakoby zhanbili nature ludzka czynami swymi - po ktorych przejsciu trawa nie rosla. Byloz kiedy pokolenie podlejsze niz moje i twoje meczennico? Wytraconoz kiedykolwiek siedemdziesiat tysiecy ludu w ciagu dni czterech? Widzianoz kiedy na ziemi takie jako te stosy pobitych?'
'Nie zapomnij krzywdy mojej, woznico mlody! Przypatrz sie dobrze zbrodni ludzkiej! Strzez sie! Pamietaj!'(...)"
A kto wie czyje to jest?